Nasi w Tajlandii 2015, część druga "Sitsongpeenong". 20 lipca - 04 sierpnia 2015 Phuket

Utworzono: czwartek, 13, sierpień 2015 Poprawiono: środa, 26, sierpień 2015

Za nami druga i zarazem ostania część wyprawy. Wielu z Was pewnie zadaje sobie pytanie "jak było"? Zapraszam do krótkiej lektury;)

Zacznijmy jednak od początku, od tego co na pierwszy rzut oka trochę mnie/nas zniechęciło. Sitsongpeenong to nowoczesny klub, obdarty z otoczki tradycyjnego campu. Brak więc (niestety) krzątających się "tajskich" małolatów imponujących niesamowitą techniką, brak też zużytego prawie do granic możliwości sprzętu, budującego wręcz mistyczną atmosferę że bierze się udział w czymś co niezmiennie funkcjonuje od setek lat...

To co natomiast stanowi o sile tego miejsca to przede wszystkim świetni trenerzy. Każdy z nich to wyjątkowa osobowość i spora dawka wiedzy. W tej kwestii nie było żadnego słabego punktu i z kim byśmy nie trenowali było co najmniej dobrze. Zawsze mogliśmy liczyć na ich 100% procentowe zaangażowanie i profesjonalizm a to w Tajlandii nie jest takie oczywiste. Nad sprawnym funkcjonowaniem klubu czuwał Tim Fisher i trzeba powiedzieć że w tej funkcji sprawdzał się bardzo dobrze.

Ważnym atutem gym'u jest jego położenie, w zasadzie wszystkie istotne punkty były w zasięgu "marszu"; sklepy, apteka, bank oraz bary z jedzeniem - ok 5 min, plaże Surin oraz Bangtao dzieliła bardzo podobna odległość - ok 15min. Camp dysponuje także świetnymi warunkami "mieszkaniowymi", w zasadzie jest wszystko co potrzeba aby komfortowo spędzić czas pomiędzy treningami nawet planując długi pobyt. W myśl maksymy "train, eat, sleep" było wszystko co nam potrzebne...

Ze swojej strony włożyliśmy sporo "serducha" i myślę że to także zostało docenione przez drugą stronę, dobrą wiadomością dla nas wszystkich jest fakt że podjęliśmy wstępną współprace. Oznacza to że najlepsi spośród naszych zawodników dostaną możliwość treningów oraz reprezentowania Sitsongpeenong w Tajlandii, jest więc o co się starać...

Dwa tygodnie minęły bardzo szybko, udało nam się nawiązać jakaś szczególną więź i szczerze mówiąc ze sporym smutkiem żegnaliśmy się z tym klubem. Daj Boże jeszcze kiedyś tam wrócić...

Galeria dostępna na naszym facebook'u
https://www.facebook.com/media/set/?set=a.1018887484811667.1073741830.468337343200020&type=3

Pozdrawiam
Marcin Stankiewicz