Sitsongpeenong Gym - 25.07-07.08.2011 Bangkok (Tajlandia)
Utworzono: poniedziałek, 08, listopad 2010
Poprawiono: środa, 06, listopad 2013
Kilka słów wstępu
Pierwsza cześć pobytu za mną. Pamiętam że jeszcze w Polsce nie bardzo mogłem się zdecydować na konkretny gym. Z jednej strony Keatkhamtorn polecany przez dobrego kolegę Pawła Oniśko z drugiej Sitsongpeenong, klub mocno chwalony na zachodnich portalach internetowych poświęconych muaythai, w 2010 roku uznany za najlepszy camp w Tajlandii.
http://www.youtube.com/user/sitsongpeenong#p/u/42/G_qrz0Ne5ME
Ostatecznie uznałem że muszę zaliczyć obydwa ... Początkowo chciałem zacząć od Sitsongpeenong a później przenieść się do Keatkhamtorn. Niestety okazało się że w pierwszym gymie w podanym terminie nie było już miejsc, a dowiadywałem się miesiąc przed planowanym przylotem...
Podróż
Podróż, to bułka z masłem. Taxi w Bangkoku jest naprawdę tanie standardowo za ok 20PLN można przejechać trasę ok. 20km i pod warunkiem że nie stoi się w korkach jest naprawdę szybko.
Sitsongpeenong
Klub znajduje się przy ul. Chalermprakiat Rama 9 Road 83 w zamkniętej „bogatszej” części osiedla w dwupiętrowym bardzo nowoczesnym budynku.
Na parterze znajduje się sala audiowizualna ze stołem bilardowym, kuchnia oraz pomieszczenia dla gości.
Na pierwszym piętrze umiejscowiona jest sala treningowa oraz biuro.
Sala treningowa wygląda bardzo przyzwoicie dwa ringi „Kinga”, dwa rzędy worków i jedna mata do uderzeń (również tej samej firmy), pośrodku miejsce do walki z cieniem + mała siłownia.
Przyznam się że na początku byłem lekko zawiedziony - warunki luksusowe, na treningu sporo „farang” a tajowie ćwiczyli o innej godzinie. Wyglądało to na gym dla „przyjezdnych”, pozbawiony tego charakterystycznego „tajskiego klimatu”.
Na całe szczęście po dwóch dniach wszystko się wyjaśniło... Sitsongpeenong to również bardzo dobry gym choć zupełnie inny od Keatkhamtorn. Treningi są równie ciężkie ale przyznam że trochę ciekawiej ułożone.
Standardowo trening poranny rozpoczynał się ok. 6.00 od biegu(świetna trasa przez park)
po którym robiliśmy krótką rozgrzewkę i przystępowaliśmy do zajęć technicznych zakończonych walkami zadaniowymi, w zależności od dnia był to sam boks, klincz lub pełne muaythai.
Trening popołudniowy rozpoczynaliśmy o 16.00 ok.30 minutową rozgrzewką na „tajskich skakankach” następnie w zależności od hierarchii rozpoczynaliśmy trening na tarczach po czym przechodziliśmy na worki, zajęcia kończyliśmy ok. 30 minutami czystego klinczu i parterówką na mini siłowni.
Trenerzy sa bardzo dobrzy i przykładają się do swojej pracy, jeśli pokażesz im „że Ci zależ” na pewno zrewanżują się tym samym.
Klimat gymu jak już napisałem różni się od tego z Keatkhamtorn. Bogata dzielnica, świetne warunki mieszkalne raczej mało przypominają „tradycyjny tajski camp” jednak nikt kto miałby ochotę ciężko popracować nie będzie z tego powodu zawiedziony, dlatego też również szczerze polecam.
Na koniec coś ekstra, pojedynek zawodników reprezentujących Keatkhamtorn i Sitsopeenong
http://www.youtube.com/watch?v=Rhns_vYMXsA&feature=player_embedded
Z wyrazem szacunku
Marcin Stankiewicz